Ludka to wyjątkowo roztropna dziewczynka. Mieszka w Warszawie, którą bardzo lubi. Chętnie spaceruje po wąskich uliczkach i odkrywa tajemnicze zaułki. Ponad wszystko dziewczynka uwielbia zagadki i sekrety! Szczególnie interesuje ją pałac z ulicy Tamka, stojący niedaleko jej domu. Legenda podaje, że w pałacu ukrywa się złota kaczka, która strzeże skarbu. Wielkie bogactwa trafią Logowanie — Rejestracja Witaj, Gościu! Witaj! Nie jesteś jeszcze zalogowany. Zaloguj się by móc w pełni korzystać ze strony. Jeżeli nie masz jeszcze konta kliknij tutaj. Olimpia ... Liczba postów: 4,879 Dołączył: Sat Sep 2012 Reputacja: 89 Płeć: Kobieta Znak Zodiaku: Wodniś ^^ Praktykowany rodzaj magii: Magia Naturalna Podziękowania: 460 Podziękowano 341 razy w 410 postach Legenda o Trzech Córkach Były kiedyś czasy gdzie rodzili się sami faceci, był nie mały niedobór kobiet i z tego powodu zawsze kiedy rodziła się dziewczynka rodzice dziękowali Boga i świętowano wyjątkowo ten dzień. Kiedy mężczyzna chciał pojąc dziewczynę za żonę słono płacił rodzica. W jednej rodzinie urodziła się dziewczynka, ojciec obiecał jej rękę pewnemu młodzieńcowi jednak nie minęło wiele czasu kiedy ojciec zapomniał o swej obietnicy i obiecał córkę innemu mężczyźnie o czym również zapomniał i obiecał ja trzeciemu! W dniu ślubu przyszli mężczyźni po żonę i to wszyscy na raz w jednym czasie, ojciec widząc to rwał sobie włosy z głowy, nie wiedział co zrobić, spanikował wziął szybko córkę za rękę, zamknął ją w oborze i kazał jej być cicho. Poszedł do młodzieńców i powiedział, że córki nie ma, że poszła do innego miasta i wróci za tydzień. Wściekli młodzieńcy zaczęli przeszukiwać cały dom! Ojciec modlił się żeby tylko nie zajrzeli do obory, jednak oni już tam zmierzali. Ojciec wezwał bóstwo, przyrzekając mu wierność, ofiary oraz czczenie. Jakaż była jego radość jak i zarazem zdziwienie kiedy młodzieńcy otwierając oborę zostali tam trzy córki! I to wszystkie jednakowe! Młodzieńcy śmiać się zaczęli, uznając to za żart. Wszystko poszło dobrze, weselisko było ogromne a ojciec bogaty, jednak nie dawała mu spokoju jedna myśl która jest jego prawdziwa córka? Postanowił odwiedzić wszystkie trzy. Kiedy odwiedził pierwsza... oo... Brud, syf, dzieci głodne i brudne, w chacie były resztki zepsutego jedzenia, i pełno kurzu. Ojciec zrozumiał, że to świnia przemieniona w dziewczynę. Pojechał wiec do drugiej a tam? Już podjeżdżając na podwórko słyszał krzyki, awantury, wymówki robione mężowi, skakanie mu to oczu jakby go głowa chciała pobić... Dzieci łaziły dookoła bez celu, bucząc coś niezrozumiale, cóż koza w dziewczynę zamieniona! Ojciec uradowany i szczęśliwy wiedział już która jego córka jest, pojechał do niej. Córka powitała serdecznie ojca, nakarmiła, rozmawiała i ułożyła do snu zaś rano na ojca czekało pyszne śniadanie, dzieci ubrane w czyste, nowe ubranka i wysprzątana chata. Nie minęło wiele lat a dzieci zaczęło rodzic się więcej, dziewczynek już nie brakowało, lecz do tej pory w każdej w kobiecie można zobaczyć świnie, kozę bądź człowieka! 22-09-2012, 00:33 Podziękowali: Skocz do: Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości Theme designed by KoZ. Edycja © Witchcraft Polskie tłumaczenie © 2007-2021 Polski Support MyBB, © 2002-2022 MyBB Group. Diablo® and Blizzard Entertainment® are all trademarks or registered trademarks of Blizzard Entertainment in the United States and/or other countries.
7. Magdalena KonopacKa. Prolog. Ostatnie dwie dekady, szczególnie zaś początek XXI wieku, cechuje intensywny wzrost tendencji harmonizacyjnych w zakresie prawa prywat-nego, prywatnego międzynarodowego, wzajemnego uznawania orzeczeń sądowych – na poziomie wiążących aktów wspólnotowych bądź inicja-tyw prywatnych.
Legendy Dolnośląskie Czasem się zdarza, że nasze wady sprawiają innym ludziom wiele kłopotów, jednak gdy ma się tych wad kilka, bywa, że jedna naprawia skutki tej drugiej. Tak też się stało w Złotoryi. Otóż Książe Bolesław Łysy z Legnicy był człowiekiem bardzo porywczym a do tego jeszcze niecierpliwym. Jego szybko wydawane wyroki były najczęściej brzemienne w skutkach. Książe nie troszczył się o to czy jego poddanych. Nie przejmował się też skutkami swoich poczynań. Najważniejsze dla niego było, że sprawa została załatwiona szybko i nie musi więcej marnować swojego cennego czasu. Jednak proces się przedłużał, z Książe nie miał zamiaru poświęcać mu więcej czasu, szczególnie, że miał inne wiele ciekawsze zajęcia. Zerwał się więc na równe nogi i ogłosił, że jego zdaniem mężczyzna jest winny i należy skrócić go o głowę. Zanim wskoczył na swojego konia i odjechał dodał jeszcze, że przed zachodem słońca chce pisemnej relacji z wykonania wyroku. Zdarzyło się pewnego razu, że Książe Bolesław Łysy zasiadł w składzie sędziowskim. Rozpatrywano sprawę ciężkiej zbrodni, którą miał wykonać mieszkaniec Złotoryi. Niczego jednak nie udowodniono. Większość mieszkańców uważała oskarżonego za niewinnego, gdyż uchodził za bardzo uczciwego, bogobojnego mężczyznę. Tak więc starano się uzyskać dla niego uniewinnienie. Na szczęście sędziowie wyżej cenili sobie sprawiedliwość i życie mężczyzny, dlatego kontynuowali proces. I rzeczywiście okazało się że człowiek ten jest zupełnie niewinny. Jednak cóż teraz począć? Książe wydał już wyrok i wszyscy wiedzieli, że na marne prosić go o zmianę decyzji i ułaskawienie. Co rozkazał, musiało być wykonane i już. Pozostała tylko jedna nadzieja na uratowanie niewinnego człowieka. Pozostawiono lekko uchylone drzwi do loch, niby przez przypadek. Skazaniec uciekł a Księciu powiedziano, że wyrok został wykonany zgodnie z jego wyrokiem. Nie znaleziono innego sposobu i kłamstwo było w tej sytuacji mniejszym złem niż śmierć niewinnego. Kiedy sprawa wydawała się już zapomniana, nieszczęsny skazaniec wrócił do swojej rodzinnej wioski i ponownie rozkręcił swój dawny interes. Cóż los chciał, że i Bolesław Łysy znowu pojawił się w Złotoryi. Kiedy Książe skręcił w jedną z uliczek ujrzał skazanego przez siebie na śmierć mężczyznę, niosącego na plecach kosz i podpierającego się laską. Mężczyzna na widok swojego oskarżyciela stanął jak wryty, a na twarzy zrobił się blady niczym śmierć. Spodziewał się bowiem, że Książe zażąda wykonania wyroku. Jednak uratowała go druga zła cecha Księcia, a mianowicie to, że był on bardzo przesądnym człowiekiem i wierzył we wszelkie zabobony. Tak więc i on stał cały blady , wstrzymał konie i nie poruszał się patrząc na mężczyznę z koszem na plecach. Zrobiło mu się słabo, ze aż zamknął oczy. Właśnie ten moment wykorzystał nieszczęsny człowiek i prędko zniknął z pola widzenia. Tak więc gdy Książe otworzył oczy nikogo przed sobą nie ujrzał. Władca wyglądał jakby zobaczył ducha, który przybył po jego duszę. Pomyślał bowiem, że zjawa nie szukała tu nikogo innego jak tylko swego niesprawiedliwego sędziego. Książe postanowił jak najszybciej opuścić to miejsce. Od tamtego czasu już nigdy nie pojawił się w Złotoryi, a i mieszkańcy tego grodu za nim nie tęsknili.

Scenariusz zajęć będący podsumowaniem poznanej wiedzy na temat legendy o złotej kaczce. Zajęcia doskonalą umiejętność czytania oraz kształtują postawy prospołeczne. Dostęp do portalu bez inflacji, od 60 zł.

Strona główna filmu Podstawowe informacje Pełna obsada (6) Opinie i Nagrody Forum Pozostałe Powiązane (6) {"type":"film","id":689909,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Legenda+o+trzech+starcach-2010-689909/tv","text":"W TV"}]}
Przeczytaj „Złota panna - Legenda o Złotej Kaczce” autorstwa Joanna Papuzińska dostępny w Rakuten Kobo. Ludka to wyjątkowo roztropna dziewczynka. Mieszka w Warszawie, którą bardzo lubi. Chętnie spaceruje po wąskich uliczkach

Sklep Książki Dla dzieci Wiek 6-8 Literatura Złota legenda znad polskich jezior i lasów (okładka twarda, Opis Opis Niegdyś mieszkali tu waleczni Jaćwingowie i Prusowie. Dziś pozostały po nich tylko nieliczne opowieści i kurhany cmentarne na wzgórzach. Nawet ich język zaginął. Lud ten u schyłku swego istnienia nie miał szczęścia. Z roku na rok coraz bardziej niszczony wojnami i głodem rozpraszał się w puszczy. Z biegiem lat wtopił się w inne narody. Tubylcy i ci, którzy przybyli na te tereny, stali się jednym ludem lasów i jezior. Wspólne sąsiedztwo, zmagania z życiowymi trudnościami, lęki i radości, miłość i śmierć połączyły ich w wielką rodzinę.„Złota legenda znad polskich jezior i lasów” to obszerny zbiór baśniowo-legendarnych, a także prawdziwych opowieści o wydarzeniach i ludziach z tysiącletniej historii północno-wschodniej Polski – od Warmii po jest adresowana do szerokiego grona czytelników – dzieci, młodzieży i dorosłych – zainteresowanych legendami oraz prawdziwymi historiami, które wpisały się w dzieje Krainy Wielkich Jezior,• prawdziwa gratka dla miłośników literatury regionalnej. Książkę warto przeczytać, ponieważ zawiera:• ciekawe, często wzruszające opowieści o niezwykłych wydarzeniach związanych z tym regionem Polski,• barwne portrety wyjątkowych mieszkańców Warmii i Mazur, w tym zwłaszcza misjonarzy oraz współczesnych kapłanów,• bogactwo szczegółów dotyczących tutejszych sanktuariów i utrwalonych w regionalnej tradycji miejsc kultu, to szczególna lekcja rodzimej historii i kultury,• oryginalne ilustracje wprowadzające w klimat i będące ozdobą tego zbioru baśni i opis pochodzi od wydawcy. Dane szczegółowe Dane szczegółowe ID produktu: 1099782860 Tytuł: Złota legenda znad polskich jezior i lasów Autor: Skorupski Jan Wydawnictwo: Wydawnictwo Jedność Język wydania: polski Język oryginału: polski Liczba stron: 272 Data premiery: 2014-01-23 Rok wydania: 2014 Forma: książka Indeks: 15338624 Recenzje Recenzje Inne z tego wydawnictwa Najczęściej kupowane

Wprowadź elementy. Pobierz zestaw ćwiczeń interaktywnych i do wydruku. Dowiedz się więcej. Piast Kołodziej - Piast Kołodziej - "Piast Kołodziej" - krzyżówka - Piast Kołodziej- teleturniej :) - Piast Kołodziej - Piast Kołodziej. W Bari, dużym, portowym mieście nad Adriatykiem, św. Mikołaj jest obywatelem nr 1. Jest patronem miasta, przyczyną, powodem i głównym bohaterem największego święta, a także źródłem niewyjaśnionej do dziś, mistycznej tajemnicy płynnej manny, którą od ponad tysiąca lat święty obdarza cierpiących i potrzebujących. Grób Świętego Mikołaja Fot. Paweł KubisztalWŁOCHY. Z Bari wyjeżdżamy z sercem, duszą i umysłem otwartym na człowieka. Zapewne to dar, który Święty Mikołaj fundował i funduje wszystkim przybywającym do jego miasta, nie tylko w grudniowy jego grobu pielgrzymują chrześcijanie Wschodu i Zachodu. Skąd w Bari wziął się św. Mikołaj? Co to za manna? Jeden kościół i dwa wyznania? Dlaczego 8 maja obchodzone jest jego święto, a nie podczas grudniowej nocy? Wszystko wydaje się być gmatwaniną, porównywalną jedynie z labiryntem wąskich, chaotycznych uliczek barijskiego Civita Vecchia. No i ten Mikołaj - biskup z gorącego południa z trzema kulami, zamiast lapońskiego zaprzęgu z siódemką reniferów i czarnym pasie na opasłym brzuchu... *** Z portu lotniczego im. Karola Wojtyły w Bari (tak, tak!) do centrum miasta wiezie nas autobus. Stare Miasto, owiane mroczną legendą nożowników o niepohamowanym temperamencie południa i łobuzów spod ciemnej gwiazdy, wita nas słońcem, gwarem rozbudzonego życia, zapachem przygotowywanych obiadów i świeżością wywieszonego na każdym metrze kwadratowym falującego prania. Zaskoczeni widokiem kobiet rolujących w dłoniach makaronowe cudeńka, życiem wylegającym przez pootwierane na oścież drzwi domów, nieco skrępowani zaciekawionymi spojrzeniami tubylców, odważnie ruszamy w miasto. W ukrytych podwórkach spokój, cisza, którą od czasu do czasu rozdziera gardłowe włoskie "volare". To na razie wszystko. Uśmiechamy się więc. Nie żałujemy, bo w zamian otrzymujemy setki uśmiechów, pozdrowień od autentycznego, jeszcze nie ujętego w karby unijnych przepisów życia - sklepikarzy, handlarzy ryb i owoców morza. Skąd ta ponura sława? Może dowiemy się wieczorem... Idziemy w stronę słynnej XII-wiecznej Basilica di San Nicole, położonej tuż nad brzegiem błękitnej morskiej toni. Wszak Sanda Necole va per mare - Święty Mikołaj morzem przybywa. *** Jak to się stało, że to właśnie Bari posiada cenne relikwie biskupa z tureckiej Miry? Mikołaj, urodzony około 276 roku w tureckiej Patarze w zamożnej rodzinie żarliwych chrześcijan, już jako dziecko postanowił ofiarować życie Bogu, służąc ubogim i potrzebującym. I już wtedy dał się poznać jako dobry człowiek, wrażliwy na ludzkie potrzeby i krzywdy. Owiane legendami są jego nocne wyprawy z podarunkami do najbiedniejszych nie tylko w Turcji, ale i w Palestynie, czy Egipcie, do których wędrował naśladując Chrystusa. Odziedziczony po rodzicach majątek też rozdał - ubogim w rodzinnej Patarze. Nie inaczej działo się, gdy został biskupem w tureckiej Mirze. Najsłynniejsza opowieść, związana z postacią świętego Mikołaja, mówi o trzech workach złota podrzuconych do domu trzech panien na wydaniu. Ich ojciec, popadłszy w tarapaty finansowe, nie był w stanie zapewnić im wymaganego przy zamążpójściu posagu. Chciał więc sprowadzić dziewczęta na drogę nierządu. Mikołaj, ofiarując potajemnie trzy worki złota, uratował je od hańby. Inne legendy mówią o wskrzeszeniu trzech chłopców zamordowanych przez oberżystę, a także o uratowaniu marynarzy w czasie wielkiego sztormu. Stąd też Mikołaj jest patronem tak wielu: marynarzy, osób skrzywdzonych, wędrowców, panien na wydaniu, dzieci, flisaków, cukierników, gorzelników, piwowarów, jeńców, rybaków, żeglarzy, wreszcie pojednania religii chrześcijańskiej Wschodu i Zachodu, obrońców wiary...*** Mikołaj zmarł w Mirze 6 grudnia około 342 r. Ciało złożono w sarkofagu, który do XI wieku był celem pielgrzymek całego chrześcijańskiego świata. Ślady legend związanych z jego osobą możemy odnaleźć nie tylko w tradycji obdarowywania się prezentami w dniu rocznicy śmierci biskupa - 6 grudnia. Także w ikonografii z udziałem świętego Mikołaja. Najczęściej przedstawiany jest jako biskup w purpurowych lub złotych szatach z Ewangelią, na której widnieją trzy złote kule - na znak trzech mieszków złota. Czasem jako biskup wrzucający złote jabłka przez okna domu, niekiedy w towarzystwie trzech chłopców. Świat ikonografii prawosławnej przedstawia Mikołaja w stroju biskupim rytu greckiego. 8 maja 1078 r., w obliczu zagrożenia zbeszczeszczeniem relikwii przez podbijających Mirę muzułmanów, włoscy kupcy i piraci wykradli relikwie świętego biskupa i - drogą morską - przewieźli je do Bari. 29 września 1089 r. papież Urban II w bazylice wystawionej ku czci św. Mikołaja uroczyście poświęcił jego grobowiec. Jeszcze w tym samym roku w Bari odbył się synod biskupi, będący próbą scalenia kościoła prawosławnego i rzymskiego. Przewodniczył mu papież Urban II. Od momentu przewiezienia ciała biskupa Mikołaja do Bari kult świętego rozprzestrzeniał się coraz dalej, stawiając miasto pośród zaszczytnego grona najważniejszych miejsc pielgrzymkowych średniowiecznej Europy. U grobu Mikołaja dokonywały się liczne cuda. Jedną z największych zagadek jest słynna cudowna manna - substancja o perłowym kolorze i pięknej woni, wydobywająca się nieustannie z sarkofagu świętego. O owym płynie wspominano już w V wieku - miał się wydostawać ze szczątków świętego już w tureckiej Mirze. Lecznicza manna jest co roku pobierana z sarkofagu w rocznicę przybycia ciała biskupa Mikołaja do Bari, czyli 8 maja. To wielkie święto. Uczestniczy w nim nie tylko Apulia, ale także wielu pielgrzymów z całego świata. Tego dnia do barijskiego portu wpływa pięknie udekorowany żaglowiec. Dwumetrowa figura świętego, która znajduje się na jego pokładzie, zostaje przeniesiona na odświętnie przystrojony wóz. Jedzie on następnie - w uroczystym orszaku - ulicami Bari do bazyliki dominikanów, gospodarzy tego miejsca. W tym właśnie dniu każdy pielgrzym ma niepowtarzalną okazję otrzymania fiolki z kroplą manny o cudownych, leczniczych właściwościach. *** W Muzeum poświęconym historii Bari i Świętego Mikołaja, znajdującym się obok bazyliki, zobaczyć można - oprócz diademu średniowiecznego władcy - gromadzone od XVI wieku karafki z resztkami perłowej manny. Trudno mieć obojętny stosunek do bezcennych dla chrześcijańskiego świata ozdobnych butelek i buteleczek. Na ich ściankach wyraźnie widać ślady zaschniętego perłowego płynu z kości Mikołaja. Chyba popadamy w dewocję, i jest nam z tym przyjemnie. *** Bazylika Świętego Mikołaja jest wyjątkowa z kilku względów. Podziemia, w których znajduje się sarkofag, posiadają dwie kaplice - prawosławną i katolicką. Wybudowane obok siebie gromadzą - modlących się ramię w ramię do jednego świętego - wyznawców dwóch odłamów jednej religii. To piękne spotkanie dwóch kultur, dwóch tradycji w osobie jednego Boga i jednego to emanuje wyjątkową energią, atmosferą pokoju, pojednania i wszystkiego, co niesie ze sobą postać dobrego, świętego biskupa. Osobliwością kaplicy jest słup, przy którym - wedle tradycji - biczowany był Jezus oraz piękna średniowieczna ikona z wizerunkiem Mikołaja w szacie wykutej ze srebra. Wnętrze górnej bazyliki to monumentalne, przepiękne dzieło architektury gotycko-normańskiej z halowym sufitem pokrytym mozaiką. Jest w niej i polski akcent. Za ołtarzem umieszczony został sarkofag polskiej królowej - żony Zygmunta Starego - Bony z rodu Sforzów, do którego należało w XV stuleciu księstwo Bari. Renesansowy sarkofag ozdabiają figury - polskiego świętego Stanisława i patrona bazyliki - Świętego Mikołaja. Nad sarkofagiem do początku XX wieku widniały freski przedstawiające postacie polskich świętych i królów św. Kazimierza Królewicza, św. Jadwigi Śląskiej, św. Stanisława Kostki i św. Ludwika Gonzagi, a także Anny Jagiellonki i Zygmunta III Wazy. O ich losie przesądził renesansowy charakter - nie pasujące do romańskiego wnętrza świątyni zostały zniszczone w pierwszej połowie XX wieku. *** Zdaje się, że pogoda ducha, radość i dobro, w jakie niebiosa wyposażyły Świętego Mikołaja, unoszą się nad Bari. Gdzie ci nożownicy? Czy oprócz tego wyjątkowego miejsca miasto jeszcze czymś może nas obdarzyć? Jego długa i niezwykła historia - najpierw osady zwanej Barium, od VI do X wieku najpotężniejszego portu południowo-wschodnich Włoch, zdobytego przez Normanów, którzy zbudowali w nim potężną twierdzę, przebudowaną i wzmocnioną następnie przez króla Sycylii Fryderyka II - widoczna jest i w potężnych murach Fortino o nieco renesansowej bryle, i w murach pięknej XII-wiecznej gotycko-normańskiej katedry św. Sabina, pierwszego patrona Bari (odebrała jej znaczenie bazylika Świętego Mikołaja). Mówią o niej także zaułki i słynne podwórka Civita Vecchia, które złą sławę zawdzięczały - być może - powojennej biedzie i zaniedbaniu, trwającym uporczywie i wciąż jeszcze widocznym. Dziś spokojne, wręcz uśpione późną nocną godziną, migające blaskiem wiecznych lampek z niezliczonych ołtarzyków maryjnych, mikołajowych, malowniczo odrapane, staje się niezwykle pociągające, tajemnicze i egzotyczne. Do Bari nie można przyjechać tylko na chwilę. Do bazyliki wraca się czasem nawet kilka razy. Także miasto przyciąga jak magnes - zarówno to nowoczesne i dynamiczne, jak i stare, z labiryntem uliczek, z wypakowanymi do niemożliwości skuterami i zapachem świeżej ryby, a także gwarem ulicznym cichnącym w okolicach świątyni. Nie wracamy jednak z pustymi rękami, z pustymi duszami. Czy to zasługa Świętego Mikołaja, cudownej manny, czy może otwartych na oścież włoskich domów buchających parą garnków z aromatycznym spaghetti? Nie wiemy. Wyjeżdżamy stąd z sercem, duszą i umysłem otwartym na człowieka. Zapewne to dar, który Święty Mikołaj fundował i funduje, wszystkim przybywającym do jego miasta, nie tylko w grudniowy poranek. MELANIA TUTAK Również w modernistycznej, literackiej baśni Oscara Wilde’a Olbrzym­samolub należy doszukiwać się śladów obecności Złotej legendy Jakuba de Voragine, ale też znaleźć Od zarania dziejów ludzkość fascynował blask złota i możliwości, które daje bogactwo. Dowodem w naszym kręgu kulturowym są choćby mity o królu Midasie i wyprawie Argonautów po Złote Runo, choć akurat ten pierwszy jest bardziej przypowieścią ostrzegającą przed nadmierną chciwością. Także platońska legenda o Atlantydzie opisuje ten mityczny kontynent jako opływający w złoto i diamenty. Dziś chciałbym Wam przedstawić kilka złotych legend, które mają mniejsze lub większe oparcie w realnej historii. W większości wypadków istnienie tych złotych skarbów jest historycznym faktem, choć ich losy są nieznane. W tym zestawieniu biorę pod uwagę jedynie skarby i legendy, w których główną rolę odgrywało złoto, więc Bursztynową Komnatą zajmiemy się innym razem. Czytaj także: Kodeks Leicester – najdroższa książka w historii świata Złoto Templariuszy Jest to jedna z legend, która budzi największe emocje w całym zachodnim świecie. Templariusze, czyli Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, to jeden z trzech wielkich zakonów rycerskich powołanych do życia w Palestynie w okresie wojen krzyżowych. Choć ich główną rolą pozostawało chronienie pielgrzymów i walka z muzułmanami, zasłynęli przede wszystkim jako bankierzy. Indywidualni bracia nie posiadali własności, ale zakon zbił ogromną fortunę na usługach finansowych. Stworzyli jeden z pierwszych na świecie systemów pieniądza fiducjarnego, opartego na wekslach. Rycerz lub pielgrzym jadący do Ziemi Świętej wpłacał swoje pieniądze braciom w swoim lokalnym oddziale. W zamian dostawał kwit. Po zakończeniu podróży pokazywał kwit braciom w Jerozolimie, którzy wypłacali mu należną kwotę pomniejszoną o prowizję. W ten sposób zabezpieczano się przed utratą majątku podczas podróży. Templariusze szybko stali się potęgą gospodarczą. Posiadali nieruchomości w całej Europie i pożyczali pieniądze wszystkim, nawet władcom. To zresztą stało się przyczyną ich upadku. W 1307 r. francuski król Filip Piękny, zadłużony na potęgę u zakonników, oskarżył Templariuszy o herezję i aresztował całe kierownictwo zakonu, które spłonęło na stosie. Filipa spotkał niemały zawód. Udało mu się skonfiskować zakonne nieruchomości, ale bardzo liczył na podreperowanie budżetu zawartością skarbca Templariuszy, który okazał się niemal pusty. Co się stało z nieprzebranymi bogactwami? Podobno na krótko przed aresztowaniami z portu wyszła flota 50 statków, które wywiozły najcenniejsze bogactwa. Jej miejsce przeznaczenia (ani nawet ładunek) nie są znane. Jako miejsce lądowania podaje się najczęściej Szkocję, Gdańsk, a nawet Amerykę. To ostatnie stało się kanwą filmu Skarb Narodów, ale jest wyjątkowo mało prawdopodobne, bo działo się to niemal 200 lat przed Kolumbem, a Templariusze nie mieli powodów, by zapuszczać się na Atlantyk. Niektórzy nudni naukowcy twierdzą, że skarbów nie było, bo Templariusze woleli operacje bezgotówkowe i większość ich majątku stanowiły nieruchomości i wierzytelności. Ale kto by ich słuchał, skoro Skarb Templariuszy może być ukryty gdzieś w Polsce? Czytaj także: Destrukcyjnego wpływu czasu nie da się zatrzymać. Można zachować wierny obraz Skarby w Bosforze We wczesnym średniowieczu największą potęgą w basenie Morza Śródziemnego pozostawało Cesarstwo Rzymskie, ale to wschodnie, ze stolicą w Bizancjum. Przez lata władcy z tego miasta rządzili szlakami handlowymi i bogatymi prowincjami, ciągnąc niemałe profity, stąd określenie „bizantyjski przepych”. Pod koniec średniowiecza państwo zaczęło podupadać. Konflikty z krzyżowcami, najazdy Słowian i Węgrów, a przede wszystkim rosnąca potęga Turcji doprowadziły do upadku Konstantynopola w 1453 r., co wielu historyków uznaje za symboliczną datę końca średniowiecza. Turcja zapanowała nad cieśninami Bosfor i Dardanele. Jednak według legendy Turcy zdobyli w mieście znacznie mniej złota niż się spodziewali. Kiedy upadek miasta stawał się nieunikniony, najbogatsi mieszczanie mieli zebrać się pod osłoną nocy i zatopić swoje majątki w Cieśninie Bosfor w nadziei na późniejsze ich odzyskanie. Nie udało im się to. Nie potwierdziły tego żadne badania, ale wielu mieszkańców dzisiejszego Stambułu wciąż wierzy, że na dnie Bosforu czekają zagrzebane w mule skarby. Podobno słynna zatoka Złoty Róg wzięła swoją nazwę właśnie od zatopionego złota. Czytaj także: 10 najdroższych książek świata El Dorado Pierwsi odkrywcy Ameryki dowiedzieli się o pewnym tajemniczym rytuale rdzennych mieszkańców tego kontynentu. Otóż jedno z plemion w ramach inicjacji oklejało swojego wodza złotym pyłem i zanurzało w jednym z andyjskich jezior. Tak powstała legenda o El Dorado (z hiszpańskiego „el hombre dorado” to złoty człowiek). Pogłoska o niezwykłych bogactwach Indian oraz tajemniczym mieście ze złota ukrytym gdzieś w Amerykańskiej dżungli rozpaliła hiszpańskich konkwistadorów. Przez wieki do amazońskiej dżungli wyruszały wyprawy, które poszukiwały miasta, w którym domy, świątynie, ulice i wszystkie inne obiekty wykonane były ze złota. Oczywiście nikt nie zastanawiał się nad logicznością takiego rozwiązania budowlanego. Kolejni poszukiwacze bardzo pogłębili naszą wiedzę na temat wnętrza Ameryki Południowej, ale niestety przyczynili się również do wielu zbrodni na miejscowych plemionach indiańskich. W późniejszym czasie El Dorado zaczęto łączyć z inną legendą, której źródło jest znacznie bardziej wiarygodne. Czytaj także: Kronika Galla Anonima. Kolekcjonerskie wydanie i oryginalna inwestycja Złoto Inków Na początku XVI w. Francisco Pizarro i jego konkwistadorzy podbili potężne andyjskie imperium Inków. Pojmany władca tego państwa, Atahualpa, zobowiązał się zapłacić okup za swoje życie. Cena była niebagatelna, bo jego poddani mieli wypełnić komnatę złotem do wysokości na jaką sięgał, gdy unosił rękę do góry. Wkrótce z najdalszych górskich zakątków imperium zaczęło spływać złoto. Pizarro jednak złamał porozumienie i zabił Atahualpę. Na wieść o tym Inkowie wstrzymali ostatnią, ogromną dostawę kruszców. Według legendy ukryli je gdzieś w niedostępnej górskiej grocie. Szybko zaczęto łączyć legendę o złocie Inków z El Dorado. Poszukiwaczy mobilizował rzekomy dziennik Delverde, który powstał mniej więcej 50 lat później. Podobno Delverde był Hiszpanem ożenionym z Indianką. Ziomkowie żony zaprowadzili go do miejsca z nieprzebranymi bogactwami, które dało mu bogactwo. Czytaj także: Księgi kolekcjonerskie to biżuteria w bibliotece (wywiad) Podobno w XIX wieku dzięki tym wskazówkom miejsce schowania skarbu odkrył Barth Blake. W listach do domu donosił, że znalazł skarb, jednak w drodze powrotnej do Nowego Jorku wypadł za burtę i zaginął, więc jego twierdzenia pozostały niesprawdzone. Wielu poszukiwaczy skarbów było przekonanych, że skarb Inków znajdzie się w odkrytym na początku XX w. Machu Picchu w Peru, jednak tak się nie stało. Także skarb odkryty kilka lat temu przez archeologów w Jeziorze Titicaca okazał się znacznie starszy niż państwo Inków. Skarby Atahualpy czekają na odkrycie i rozpalają masową wyobraźnię. Pisarz Alfred Szklarski pozwolił je odkryć Tomkowi Wilmowskiemu w ramach swojego cyklu przygodowego dla młodzieży, ale polski podróżnik najwyraźniej nikomu nie zdradził sekretu. Legendy złotem pisane cz. 2 Photo by Al Soot on Unsplash . 423 432 416 245 135 481 311 26

legenda o trzech workach złota